sobota, 28 lutego 2009

chwila odpoczynku na łące...

siedzę na łące
zielenią trawy
puchem śniegu
liści zżółkniętych
nowego życia...
gwiazdy nade mną
gwiazdy pode mną
gwiazdy we mnie
drogowskaz życia...

niedziela, 22 lutego 2009

zostało dwa miesiące i kilka dni...


>> morze z dedykacją dla Karoliny <<



A my trwamy w pracy

obrazy schną

sztuka powstaje

z Karoliną kujemy

Michał reżyseruje

pogodę zamówiliśmy u szamanów

jeszcze tylko dwa miesiące i kilka dni


wiecie jak to zleci

ale coraz mniej się boję


ps.. wyskoczyłem z samolotu...


mati




zestawiam znowu

zbutwiałe drewno

wbijam zardzewiałe gwoździe

wmurowuję poodpryskiwane kamienie

by odbudować znowu

to stare mieszkanie

zwane mną...

być może tym razem zbuduję

jaskinię na drzewie

z pięknym ogrodem pod balkonem

lub domek na skałach

z widokiem na morze

tuż koło starej latarni

na wprost

gwiazdy polarnej

pod łapą

wielkiej

niedźwiedzicy...








o mnie:


muszę malować, bo to jest właśnie moje życie,

coś co muszę robić, czym jestem, malarstwo to ja,

ja jestem moimi obrazami, każdy kto mnie czuje,

widzi co jest w moim wnętrzu, to co ja czuję,

już nie uciekam, już starczy,

jestem...





Krztuszę się jednym wstrzymanym oddechem

patrzę na siebie.

patrzę na siebie i widzę, że

patrzę na siebie i widzę, że

Perli się szarość pustego spojrzenia.

Spojrzeć się boję, a odwrotu nie ma,

Nic do widzenia, nic do powiedzenia.

Ktoś kiedyś zapytał Buddę o długość ludzkiego życia. "Życie trwa tyle, ile moment pomiędzy wdechem a wydechem" - odparł Budda. Nie wnikajmy w to czy to krótko czy długo. W każdym razie widać wyraźnie, ze pogrążenie się we wspomnieniach albo snucie wizji przyszłości stanowi zgubny nawyk umysłu, pozbawiający nas szansy na pełne przeżywanie naszego powszedniego "tu i teraz".

Przeszłość jest wspomnieniem - na ogół niejasnym i zniekształconym, a przyszłość jedynie fantazją. W rzeczywistości tej chwili - obie nie istnieją. Dlatego przewodnik karawany w Alchemiku mówi do Santiago, że szczęśliwym człowiekiem stanie się on dopiero wtedy, gdy nauczy się istnieć w teraźniejszości. Wtedy jego życie zamieni się w wielkie święto, we wspaniałe widowisko.

Wytężamy nasze siły i umysły, zabiegamy o dyplomy, rzeczy, zaszczyty i sławę, gromadzimy informacje, kochamy się, upijamy i modlimy, ale szczęścia nie znajdujemy. Co najwyżej - powierzchowne i krótkotrwałe przyjemności. Pierwszym krokiem w wędrówce ku szczęściu musi być uprzytomnienie sobie tego, ze szukamy go tam, gdzie go nie ma.

Większość z nas sądzi, że tylko wtedy będziemy szczęśliwi, gdy życie spełni nasze warunki; że odnajdziemy sens i miejsce na Ziemi dopiero wtedy, gdy pojawi się ukochana osoba, zrobimy zawrotną karierę albo gdy odbędziemy podróż dookoła świata. Uzależniając nasze szczęście od spełnienia wyobrażeń o tym, co powinno się wydarzyć, śnimy nasz niespełniony sen o szczęściu.




niedziela, 8 lutego 2009

Szkice, plany, notatki już nie mogę na nie patrzeć...

Dziwne uczucie wieczoru…

Planuj śmiało! Wybiegaj myślami
W przyszłość. Nie oglądaj się za siebie.
Nigdy nie wiesz, co będzie za następnym
Zakrętem…

Czy myślicie, że strach jest normalnym efektem tworzenia…?
Przecież nikt nie wywiera na mnie presji, sam wymyśliłem cały projekt, czuję go całym sercem, nikt nie ma oczekiwań takich czy innych, wszyscy tylko czekają i mówią, że są ze mną… A ja się boję, kiedy wieczorem przychodzi wyciszenie i szum świata dookoła cichnie, narastają myśli czy dam radę…

Wiem, strach towarzyszy człowiekowi od zawsze, towarzyszy nam od dzieciństwa przez całe dorosłe życie, aż do śmierci. Jest wpisany w nasz krwiobieg. Czy potrafię z niego przekuć coś ważnego…? Myślę, że jest to rodzaj terapii. Czy w dzisiejszym świecie można połączyć ludzi w różnym wieku i statusie społecznym wspólną więzią poprzez wrażliwość, piękno sztuki, poprzez postrzeganie świata…? A najważniejsze, żeby takie spotkanie było szczere, pełne wyrozumiałości i życzliwości… Przede wszystkim szczere…

jestem tym co stwarzam
stwarzam to czym jestem


sobota, 7 lutego 2009

Dlaczego tak wysoko...?


Podobno Duch Gór uwielbia Whartona...

Z górami jest jak ze śmietaną, która gromadzi się na „górze” mleka… Tak samo wśród szczytów gór gromadzi się życiodajne powietrze, niesamowity stymulant marzeń i pozytywnego myślenia…


Taki spacer na górę, nie tylko regeneruje fizycznie (wbrew pozorom początkowego zmęczenia), ale jest przede wszystkim lekiem na zakwasy duszy. Pomaga spojrzeć na świat z innej perspektywy, daje czas na rozważania i przemyślenia…



To jest idealne miejsce na ten projekt, po oglądnięciu, wracając w doliny bądź zostając w górach będziecie mieli czas na przeżycie, przemyślenie, może dzięki tej możliwości, coś niesamowitego, dobrego czy kolorowego wpadnie wam do głowy i zmieni wasze życie…


pozdrawiam mati...


Dlaczego Strzecha, dlaczego Werniks...?


„[…]…Drewniana chata na szczycie wzniesienia…[…]”


Kolejne werniksowe gniazdo Whartona – na trzy majowe dni…

Czemu Strzecha Akademicka?

Jedni powiedzą, że przypadek, inni, że szczęśliwy splot okoliczności, dla mnie to nieważne. Ja wiem jedno, że Wharton polubiłby to miejsce, które ma duszę, jak każde miejsce w jego książkach… Kto wie, może wówczas kolejną historię umieściłby właśnie na Złotówce…

Wierzę, że w tych dniach będzie tam z nami…


Stworzeni by walczyć z czasem i przestrzenią

Najpierw na ziemi, potem w powietrzu

Aż znajdziemy właściwe miejsce

Obróceni w proch


W 2002 roku powiedziałem sobie, że mam dosyć dotychczasowego życia. Zgubiłem się całkowicie w swojej podróży przez czas i przestrzeń. Wówczas przeczytałem trzy książki. Dwie po raz pierwszy: Małego Księcia i Werniks a drugi raz Alchemika… Te trzy książki wpłynęły na moje postanowienia i cele jakie w życiu – nowym życiu – sobie wytyczyłem.

To był początek mojego pisania i malowania… Choć ciągle się jeszcze wahałem, błądziłem, myśli moje były pełne rozterek i strachu…


Nikt mnie nie widzi. Ani tutaj

Ani tam. Tylko pustka w przestrzeni

W kształcie mojego ciała

Wciąż wychodzi mi naprzeciw.


Pustka była najgorsza, brak wsparcia, brak rozmowy i zrozumienia…


Jak uniknąć pustki?

Najpierw była pustka

Potem słowo

Później świat…



Z tych rozterek, nieuczesanych myśli i strachu nagle wyłoniła się droga, którą Wszechświat od lat miał przygotowaną dla mnie, jednak musiałem przejść każdy etap mojego życia aby ją odnaleźć…


Pierwsze ruchy pędzla

Lekkie starcie

Pokusa by opowiedzieć się

Po stronie zwycięzcy…


Odnalazłem siebie. Powstały obrazy, grafiki, wiersze, opowiadania… Jest teatr, jest potrzeba dawania siebie, chęć pomagania i ogromne pragnienie tworzenia…

Mam nadzieję, że ten rok będzie kolejnym ważnym krokiem w moim życiu. Zeszły, minął pod znakiem teatru i udziału w dwóch niezwykłych projektach. W tym, robię swój pierwszy własny projekt, w którym mam nadzieję połączyć wszystkie doświadczenia ostatnich lat.


Werniks – to zapach, który mi towarzyszy, to emocje kolejnych etapów przepoczwarzania się.

Werniks – to mój świat, dzięki Whartonowi, to mój Wszechświat dzięki Alchemikowi, to moja podróż dzięki Małemu Księciu…


Jestem tu i dziękuję wszystkim moim Aniołom, którzy mieli wpływ na moje kształtowanie w ostatnich latach.

Wszystkim życzę spotkania takich ludzi na swojej drodze życia…





STRZECHA AKADEMICKA

Z 1654 roku pochodzi pierwsza wzmianka o „budzie”, która później przekształcała się aż do obecnej Strzechy Akademickiej, z zaznaczeniem, że istniała już wcześniej od ok. 1642 roku i należała od rodziny Tanlów. W zmiance z 1654 roku nazywana jest Budą Daniela.

Coraz liczniejsi wędrowcy podążający na szczyt Śnieżki przyczynili się do wzrostu popularności danielowej chałupy.

10 sierpnia na szczycie Śnieżki została poświęcona kaplica św. Wawrzyńca. W trakcie tej uroczystości na szczycie zgromadziło się ok. 100 osób. Przez następne 150 lat nabożeństwa odbywały się tam 5-6 razy w roku. Największa liczba osób odnotowana w zapiskach historycznych biorących naraz udział w nabożeństwie na Śnieżce to 800 osób. Byli to najczęściej ludzie zamieszkujący zbocza Karkonoszy, a możliwość udania się na nabożeństwo na Śnieżkę było swoistym wydarzeniem towarzysko-handlowym, coś w rodzaju odpustu.

Natomiast z ksiąg pamiątkowych wykładanych w Budzie Daniela wynika, że w 1697 roku na szczyt weszły co najmniej 104 osoby (tyle jest wpisów).

To właśnie wówczas budy znajdujące się przy drogach prowadzących na szczyt zaczęły zamieniać się w gospody i miejsca noclegowo. Początkowo tylko sezonowo a później coraz częściej na stałe.

Najważniejszą rolę odgrywała tutaj Samuelsbaude, potem Hampelbaude aż do dzisiejszej Strzechy…

Strzecha Akademicka właściwie od początku pełniła rolę nie tylko budy pasterskiej, ale także schroniska dla pielgrzymów i turystów. Świadczą o tym najstarsze ilustracje z uwiecznionymi na nich wędrowcami w obejściu budy.

Wędrówki po Karkonoszach z czasem obrastały własnymi zwyczajami, tradycjami, można powiedzieć: ceremoniałem. Była to pewnego rodzaju demokratyzacja. Na Śnieżce czy w gospodzie różnice społeczne i majątkowe nie były tak wyraźne, zacierały się nawet różnice w stroju, szczególnie w XIX wieku.

Romantyzm, który wprowadził modę na podróżowanie do niezwykłych miejsc, dostarczając wrażeń, przeżyć koniecznie dokumentowanych w formie literackiej lub plastycznej. Rozpowszechnił też ubiór odpowiedni do tych podróży.


Góry „cywilizowano” w szybkim tempie, co głównie polegało na ułatwianiu wędrówek. Przygotowywano szlaki i znakowano je. Schroniska zaczęły stwarzać własną, niepowtarzalną atmosferę. W XVIII wiecznej Strzesze witano gości graniem na rogu albo trąbce.

Samuelbaude czy Hampelbaude nie mogła dotrwać do naszych czasów w swej pierwotnej postaci. Wielokrotnie rozbudowywana i przerabiana. O pierwszym wyglądzie świadczą jedynie stare ilustracje i wspomnienia zapisane przez wędrowców.


We wrześniu 1790 roku na poddaszu, na wiązce siana nocował Wolfgang Goethe, skąd o poranku wyruszył aby podziwiać wschód słońca na szczycie Śnieżki, który opisał w wierszu:

W brzasku poranka się wdrapać na szczyt najwyższy

I tobie zwiastunko dnia złożyć serdeczny hołd


HISTORYCZNY RODOWÓD STRZECHY AKADEMICKIEJ

1642 r. Tanlabaude

Właścicielem był Breiter i jego syn Christian, zwany Tanla. Pierwszy właściciel słynął z znakomitej nalewki z szyszek.

1654 r. Danielbaude

Właścicielem był Daniel Steiner. W tym okresie narodził się zwyczaj grania na trąbie, która witała i żegnała gości.

do 1758 r. Samuelbaude

a właścicielem był Samuel nie znany bliżej z nazwiska…

1800 – 1836 Hampelbaude

Właścicielem była rodzina Hampelów. Z tego okresu znamienny jest wpis w księdze, który można nazwać pierwszym jadłospisem…



Prowiant niech każdy przyniesie ze sobą

Ponieważ nie mogę zmusić kucharza

By wspiął się na górę

Jednak za brzęczącą monetę służę w potrzebie

Masłem, serem, mlekiem, winem, piwem i chlebem




Można śmiało powiedzieć, że była już wtedy Strzecha typowo turystycznym obiektem, zresztą przebudowywaną ciągle dla turystycznych potrzeb.

W takiej formie schronisko dotrwało do 1896 roku, kiedy zostało zastąpione nowym i większym. ! kwietnia 1906 roku pożar doszczętnie strawił nowy obiekt. Bardzo szybko odbudowany, już 1 września przyjął pierwszych gości jako już nowoczesny górski hotel. W który w swojej formie z małymi zmianami dotrwał do dnia dzisiejszego.

Po wojnie w latach 40-tych prowadziła schronisko Centrala Akademickego Zrzeszenia Sportowego – stąd obecna nazwa „Akademicka”.

W latach 1950 – 1957 funkcjonował tutaj dom wczasowy Funduszu Wczasów Pracowniczych.


Od 1957 roku Schronisko PTTK – aktualnie największe w Sudetach.